Jest uważane za najstarsze miasto w Dani i jedno z najstarszych miast Skandynawii. Pamięta czasy Wikingów. Zachwyca i rozpala wyobraźnię.
Znaczenie różni się od pobliskiego Esbjergu – najmłodszego duńskiego miasta. Obecnie jest częścią gminy Esbjerg i jednym z topowych turystycznych miejsc tego obszaru. W ostatnich latach swój rozwój zawdzięcza turystyce. Przyciąga rzesze turystów, głównie niemieckich. Polaków jest na razie jak na lekarstwo.
Starówka Ribe znajduje się ok. 5 minut spacerem od dworca kolejowego. Miasto jest dobrze skomunikowane pociągami z Esbjergiem oraz z Tønder, znajdującym się tuż przy granicy z niemieckim Holsztynem.
W średniowiecznym klimacie
Po przejściu obok parku i fosy wkraczamy w świat średniowiecza. Na skraju starówki stoi ewangelicko-augsburski kościół św. Katarzyny. Pamięta czasu XIII w. Kilka kroków dalej widoczny jest ceglany budynek XV-wiecznego ratusza. Jest najstarszym istniejącym ratuszem w Dani.
Jesteśmy o krok od rynku. Jego centralnym punktem jest katedra – okazała kamienno-ceglana budowla w stylu romańsko-gotyckim. Przedrostek „naj” pojawia się w przypadku Ribe wielokrotnie. Katedra jest oczywiście najstarszą w Dani. Pochodzi z przełomu XII i XIII wieku, chociaż jej początki sięgają IX w. Brzmi imponująco.
Z tą świątynią wiąże się wiele ciekawych i jednocześnie przerażających wydarzeń. Według przekazów powódź w 1634 r. przyniosła tak wysoką wodę, że z ambony w katedrze można było łowić ryby. Zwiedzających z pewnością dziwi, że każda z trzech wież jest inna. Ma to związek z tragedią, jaka rozegrała się w 1594 r. Od najstarszej i najwyższej – mierzącej 53 m Wieży Mieszczańskiej z końca XIII w. odpadł hełm wraz z iglicą. Dzisiaj jest to punkt widokowy, z którego widać miasto, wybrzeże Morza Watowego oraz Esbjerg.
Katedra intryguje i przyciąga tłumy turystów, chociaż czas jej zwiedzania i wejścia na wieżę widokową jest ograniczony.
Pruski mur, młyn wodny i zaułki
Spacer dookoła katedry pozwala poczuć średniowieczny klimat jeszcze bardziej. Starówka zabudowana jest ceglano-drewnianymi domami z czerwonymi dachami. Większość z nich jest w stylu szachulcowym.
Niektóre pamiętają czasy świetności Ribe, które było wówczas bogatym portem nadmorskim, miastem handlowym nad Morzem Północnym. Tutaj rozpoczęła się epoka Wikingów w Jutlandii. Do Ribe przypływały statki kupieckie z całej Europy, wraz z nimi towary i ludzie. Kwitł rozwój i dobrobyt. Skończył się on wraz z oddalaniem się brzegu morskiego oraz utratą Szlezwiku na rzecz Niemiec.
O przeszłości przypominają bogate domy mieszczańskie z malowniczymi zaułkami. Dzisiaj w wielu z nich znajdują się hotele, apartamenty na wynajem, restauracje i kawiarnie. W innych otwarto atrakcje dla turystów.
Wśród turystów szczególnie popularna jest ulica prowadząca z rynku rzeki Ribe Å i przystani rzecznej. Właśnie wzdłuż tej ulicy zlokalizowane są restauracje, kawiarnie i sklepy z pamiątkami. Turyści robią sobie zdjęcia przy młynie wodnym, na tle zabytkowych domów, wschodzą w zaułki, cieszą się latem i atmosferą miasta.
Polowanie na czarownice
Tuż obok, w jednym z najstarszych domów, rozgrywały się mrożące krew w żyłach wydarzenia. Żonę miejscowego krawca oskarżono o czary i spalono na stosie. Do czasów tych nawiązuje Hex! Museum of Witch Hunt. Zgodnie z nazwą prezentuje ono polowania na czarownice. Ribe pełniło wówczas centrum duńskich procesów czarownic.
Muzeum mówi o strasznych wydarzeniach, jakkolwiek robi to w wersji wyważonej, trochę light. Nie jest jednak popkulturowo. Zachowano szacunek w podejściu do tego trudnego tematu oraz dużą wartość merytoryczną i artystyczną.
Na próżno szukać tutaj narzędzi tortur i krwawych scen. Wystarczy sama atmosfera, sugestywna muzyka i multimedia. Można obejrzeć m.in. film o najsłynniejszych duńskich czarownicach, zobaczyć artefakty związane z czarownicami, interaktywną mapę europejskich liderów w procesach czarownic (jest na niej również Polska, która zajęła niechlubne miejsce w tym procederze).
W muzeum znajdują się prawdziwe historyczne artefakty oraz rekonstrukcje. Ciekawa jest geneza polowań na czarownice, przyczyny strachu ówczesnych mieszkańców, jak również sposoby radzenia sobie z urokami. W muzeum wiszą portrety nie-sławnych inspiratorów i wykonawców procesów.
Tuż obok – w jednym kompleksie na dziedzińcu wspomnianego średniowiecznego domu – znajduje się Jacob A. Riis Museum. Przybliża ono sylwetkę mało znanego w Polsce pioniera fotoreportażu. Riis pochodził z Ribe, skąd wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Po okresie biednego życia emigranta stał się jednym z najbardziej cenionych Nowojorczyków. Był przyjacielem prezydenta Roosvelta, który nazwał go najbardziej użytecznych obywateli.
Wikingowie i Morze Wattowe
Cofamy się w czasie do epoki Wikingów. W Ribe są dwa obiekty związane z ich kulturą. Muzeum Wikingów opowiada historię miasta od czasów Wikingów przez średniowiecze aż do 1700 r. Jest to 100 lat historii, opartej na prawdziwych eksponatach i autentycznych doświadczeniach.
Na południe od centrum miasta (ok. 30 min. pieszo i ok. 10 min. autobusem) znajduje się Ribe Viking Center. Jest to rekonstrukcja pierwotnej osady nad Morzem Watowym, która za czasów Wikingów nazywała się Ripa. Zrekonstruowano tutaj 1/5 pierwotnej osady z ok. 700 roku, morski port handlowy, dwór, sąd, zamek i kościół.
Centrum współpracowało z Muzeum Wikingów, aby jak najwierniej odtworzyć życie tej grupy i możliwy wygląd wczesnośredniowiecznego Ribe.
Nie znajdują się wprawdzie tutaj „prawdziwe” eksponaty, ale doświadczenia są jak najbardziej prawdziwe i autentyczne. Wszystko za sprawą dbałości o szczegóły i pasji. Można tutaj spotkać m.in. poznaj kowala, królewskiego monetarza, sługę, wojownika, sokolnika, stolarza. Można doświadczyć rolnictwa z epoki Wikingów, spotkać zwierzęta i odwiedzić dom rolnika, w którym gotuje gospodyni domowa.
Samo zwiedzanie jest bardzo interaktywne i angażujące. Wpisuje się w turystyczny trend co-creation. Dzięki zaangażowaniu wolontariuszy i animatorów można nauczyć się strzelać z łuku, wybijać monetę, gotować, wziąć udział w zawodach. Wszyscy „mieszkańcy” osady mają na sobie ubrania „z epoki”.
Centrum jest bardzo popularnym miejscem wśród turystów rodzinnych, zwłaszcza niemieckich. Komunikację ułatwia to, że duża część wakacyjnych wolontariuszy pochodzi z Niemiec. Od maja do sierpnia atrakcję odwiedza ok. 70 tys. osób.
Nocna straż
Niektórym kojarzy się z obrazem Rembrandta o tym tytule. Okazuje się, że Ribe miało w przeszłości nocną straż w postaci nocnego stróża. Dbał on o spokój i porządek w mieście oraz odpowiadał za oświetlenie uliczne. Czuwał także nad bezpieczeństwem mieszkańców: alarmował w razie pożaru lub powodzi.
Tradycja nocnego stróżowania w Ribe sięga XIV w. Ostatni stróże skończyli swoją pracę w 1902 r. Ta długa i piękna historia ma obecnie swoją kontynuację w postaci nocnego oprowadzania turystów. Dzieje się tak już od 1935 r., kiedy Stowarzyszenie Turystyczne Ribe podjęło decyzję o przywróceniu tej tradycji w formie atrakcji turystycznej.
Wycieczka zaczyna się o godz. 20.00 i trwa ok. 2 godzin. Nocny stróż „pilnuje” Ribe od maja do października. Przyciąga wielu zaciekawionych turystów. Tym bardziej, że jest to oferta bezpłatna i można dołączyć do wycieczki ad hoc. Wielu turystów jest mile zaskoczonych i zaciekawionych.
Nocny stróż jest ubrany w tradycyjny „mundur”. Wędruje ulicami miasta. Opowiada historie, anegdoty z historii Ribe oraz śpiewa tradycyjne pieśni. Miesza angielski z duńskim. Uczestnicy spaceru mogą dowiedzieć się więcej o poszczególnych zabytkach, a także poznać życie dawnych mieszkańców. Jest to fascynująca podróż w czasie i piękne zakończenie wizyty w Ribe.
Autor: Agnieszka Nowak i Leszek Nowak, www.2ba.pl